29/01/2013

Co w prasie wnętrzarskiej piszczy

Koniec stycznia się zbliża, zatem czas najwyższy nabyć lutowe numery „Mojego mieszkania” oraz „M jak mieszkanie”. Tutaj drobna dygresja, pojęcia nie mam kto na to wpadł, ale pomysł by niektóre magazyny ukazywały się z wyprzedzeniem niemal miesięcznym jest dla mnie równie pozbawiony sensu jak ten, by zimą w sklepach odzieżowych oferować letnie kolekcje. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nic nie dzieje się bez przyczyny i spece od marketingu temat obadały wnikliwie, zatem działanie takie musi być głęboko uzasadnione finansowo.

 

Ale ok, bierzmy się do roboty. Oba tytuły, „M jak mieszkanie” oraz „Moje mieszkanie” mają ze sobą wiele wspólnego, od wydawcy począwszy, na grupie docelowej skończywszy. Spore było moje zaskoczenie, przyznaję, gdy pewnego pięknego dnia zorientowałam się, że zarówno za MM jak i MjM odpowiada wydawnictwo Murator. Cenowo oba magazyny wypadają podobnie (3,99 i 4,99 PLN), droższe MjM jest jednocześnie o dobre dwadzieścia stron obszerniejsze. W środku propozycje dla typowego Kowalskiego, wnętrzarsko uświadomionego: mieszkania raczej polskie, urządzone sprzętami na które stać przeciętnego zjadacza chleba, szczytem rozrzutności są poduszki/pufy BoConcept za niecałe siedem stów. Próżno tu szukać fotek z sesji w willi na Lazurowym Wybrzeżu czy loftów, w których na osobę przypada dobrze ponad 100 mkw. Sofy w cenie niezłego samochodu to też nie ta bajka.

 

mm i mjm

 

W „Moim mieszkaniu” tradycyjnie dużo dobrego można znaleźć na stronach „przeglądowych” oraz w redagowanym przez Bożenę Kowalewską cyklu „ABC stylu”. Poziom trzymają kobiety z pasją, jest też szybka ściąga dla tych, którzy przymierzają się do zakupu umywalki, bądź skromniej: specjalnego garnka z myślą o zimowym pichceniu (garnki do tagine to ewidentnie hit sezonu). Nie będę ukrywać, z redaktorami MM jest mi bardzo po drodze, wnętrza jakie wyszukują bardzo mi się, podobnie jak sugerowane drobiazgi. Żeby za słodko nie było przyznaję, że niekiedy od infantylnych tekstów („gorąca kąpiel, mięciutki szlafrok i … wygodne papucie. Stopy nie zmarzną, a ty zadasz szyku wesoło podskakującymi pomponikami„) wszystko mi opada. Z gwizdem.

 

„M jak mieszkanie” stawia raczej na prezentację wnętrz. #Wstydliwewyznania, porcja kolejna: dajcie mi fotki mieszkań, a sprawdzę czy mają tam książki. Jeśli mają, to odruchowo staram się rozszyfrować choć kilka tytułów. Wiem, wiem, to się leczy ;)
(Przy okazji kolejny raz potwierdza się moja teoria, że jeśli ktoś ma więcej niż dwie półki książek, to z dużym prawdopodobieństwem można się wśród tych książek doszukać fantastyki. U Agnieszki i Maćka w mieszkaniu prezentowanym na str. 16-25 przyuważyłam Martina i Tolkiena. Git.)

Natomiast wnioski płynące z artykułu „Płeć wnętrza” są niezbyt wesołe- wychodzi bowiem, że jestem facetem :P Owszem, marzy mi się duża kuchnia, ale wszystkie ozdobne filiżanki oddam z pocałowaniem ręki za komplet doskonałych noży. I wszystkie redakcyjne propozycje (salon, kuchnia, łazienka) wybieram w wersji „dla niego”. Cóż.

Ponadto w MjM dłuższy artykuł o kawie i akcesoriach do parzenia tejże, trochę porad związanych z kupnem mieszkania (nic odkrywczego, słowo), a na okoliczność zbliżających się Walentynek obie redakcje wzięły na tapetę sypialniane motywy. Czy warto kupić? Jeśli poziom obu tytułów wam odpowiada to oczywiście, bowiem oba numery utrzymują równy poziom. Ale w środku na ten raz niewiele tekstów dla posiadaczy małych mieszkań.

 

Przedmioty IMHO warte odnotowania to:

 

lampy Pulz (seria Lampetta), stylizowane na samochodowe reflektory.

Lampetta pultzźródło: skandinavische-lampen.de

Pościel bawełniana Sueños (jak kocham czerń, tak zimową porą odbija mi w kierunku pstrokacizny)

suenosźródło: zalando.pl

 

Klimatyczny zegar na ścianę, ze względu na pokrewieństwo motywów w sam raz do kuchni:

 

zegar

źródło: oldhouse-vintage.pl

 

Taca metalowa, o średnicy niemal pół metra

taca Madam Stoltz

źródło: scandiconcept.pl