Jesienny niezbędnik: duży kubek

Jestem z tym trochę monotematyczna, jeśli chodzi o zainteresowania, ale też nie ma się czego wypierać. Od wielu lat nie przejdę spokojnie obok kubka o pojemności 500 ml i więcej. Aha, od razu się umówmy, tzw „śmieszne” kubki osiemnastkowe/kubki szefa/i inne z równie debilnymi nadrukami nie wchodzą w grę i na potrzeby tego tekstu przyjmijmy że nie istnieją. Dobrze?

Zadanie mam utrudnione o tyle, że z niewiadomych dla mnie przyczyn większość kubeczków produkowana jest w wersji jak dla krasnoludka. Względnie dla zwiewnej Królewny Śnieżki. 200 ml, w porywach do 300, szaleństwem są kubki o objętości 400 ml. A ja spędzam sporo czasu przy kompie, nie chce mi się co chwilę do kuchni chodzić, kawa czy herbata w wersji wystygniętej w niczym nie przeszkadza (ok, trudno mi sobie wyobrazić okoliczności skłaniające mnie do wlania w siebie pół litra – lub więcej – kawy. Herbaty? Żaden problem). Słowem, podręczne naczynie mieszczące w sobie od pół litra do litra jest towarem bardzo pożądanym. Zła wiadomość jest taka, że trzeba się trochę takiego ideału naszukać. Dobra natomiast – że w sezonie grzewczym producenci kubków patrzą łaskawszym okiem na podobnych mi wariatów, którzy nie poświęcają zbędnego spojrzenia klasycznym 250 ml naczyniom. I dzięki temu późnym latem lub wczesną jesienią mamy szanse upolować coś pod swój gust.

DSC_0692

Lata temu na jarmarkach bożonarodzeniowych we Wrocławiu trafiało się stoisko Pracowni Inkluz. Dobrze to o nich świadczy, że z dziesięć lat, jak nie więcej minęło, a ja nadal pamiętam jak się nazywali, czyż nie? Zdaje się że zawirowania jakieś po drodze mieli, nazwa się zmieniła, są teraz na Etsy, a ceny ich kubków poszybowały w kosmos (sorry, dwieście zeta z hakiem to spokojnie dam za analogowy obiektyw marki ZSRR. Za naczynie to trochę jednak dużo #priorytety). Szkoda.

Z pomocą któryś rok z rzędu przychodzi DUKA, oferująca solidne kubeczki, w sam raz do subtelnej damskiej dłoni. Równiutki litr pojemności załatwia sprawę, a jeśli ktoś was w korpo wkurzy to argument poparty uderzeniem takiegoż kubka o blat będzie miał swoją wagę. Tak mi się przynajmniej zdaje. To nie pierwszy taki zakup w Duce, kilka lat temu zachwycałam się analogicznymi kubeczkami w nieco inny wzorek (kliku klik). W tym sezonie kubek litrowy jest w dwóch wersjach kolorystycznych, jest niebieski, jest czerwony, opcja dla niej, opcja dla niego, podzielcie się wedle uznania.

DSC_0698

Potem chwila zastanowienia, co do takiego litrowego potwora wsypać. Torebka jedna czy może dwie? Jesienią goździków od serca, parę plasterków pomarańczy i sporo soku malinowego. A co więcej to już zależy co pod ręką macie. Imbir, kardamon, cytryna, limonka, miód, grejpfrut. Tylko niech was wszystkie moce bronią przed wrzucaniem do środka anyżu. Absolutne fuj, strasznie fajną herbatę sobie przez ten anyż zmarnowałam.

Plusem niewątpliwym szybkiego riserczu na potrzeby tego tekstu jest odkrycie zgrabnego i pojemnego kubeczka z sową. Trzymajcie kciuki, by jeszcze był w sprzedaży.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>