Wychynęłam z głębi zimowych ferii, by zdążyć z tematem póki lutowy numer „Dobrego wnętrza” jest osiągalny w sprzedaży (mówiłam, że to durny pomysł sprzedawać prasę z wyprzedzeniem jednego miesiąca? mówiłam). „Dobre wnętrze” to magazyn z innej już półki niż omawiane wcześniej „Moje mieszkanie” i „M jak mieszkanie”. Dwa ostanie tworzone z myślą o odbiorcy masowym, DW natomiast stanowi przykład pisma o bardziej ekskluzywnych aspiracjach. Inny format, lepszy papier, klejony grzbiet, a w środku wnętrza o jakich niekiedy ani się śniło naszym filozofom plus przyzwoita dawka klasyki designu.
Tym razem od 78 strony mamy fotorelację poświęconą samotni ironisty. Faktycznie, jest to miejsce nietypowe. Sama idea, by pomiędzy dwa budynki wpasować pełnoprawne mieszkanie jest oryginalna. Oczywiście, nie chodzi tu o sam fakt zmieszczenia domu na rekordowo małej powierzchni, projektant sam mówi raczej o domu jak o artystycznej instalacji, prezentując na łamach czasopisma ideę połączenia nowego ze starym, scalenia dwóch epok, stworzenia pustelni dla osoby, która pracując w odosobnieniu chce zarazem utrzymywać stały kontakt ze światem zewnętrznym.
fot. Panek/ źródło: Wikipedia.org
Dom jest rzeczywiście mikroskopijny. W najwęższym miejscu ma 92 cm, w najszerszym niewiele ponad półtora metra. Dwupoziomowy, ze wszystkim co teoretycznie do życia potrzebne: kuchnią, salonem, sypialnią, miejscem do pracy, łazienką. Jak zapewniają autorzy artykułu, rekordowo pomieściło się we wnętrzu 14 osób. Jednocześnie.
Meble na wymiar (w dosłownym tego słowa znaczeniu), ukłonem w stronę klasyki jest wieszak „Hang it All”, w roli kanapy poducha Miuki. Samo wnętrze sterylne, nowoczesne, minimalistyczne. Takiego domu nie da się przeładować klamotami, bo z przyczyn oczywistych nawet liczba durnostojek jest ograniczona.
Nic w zasadzie nie rozprasza, sprzątania zbyt wiele nie ma, jest to dom jednoosobowy (szczerze, na dłuższą metę trudno mi sobie wyobrazić pokojową koegzystencję z kimś jeszcze, podejrzewam że z ewentualnych domowych zwierzątek najlepiej sprawdzą się tu rybki. Nieduże). Dom Etgara Kereta to całkiem niegłupie miejsce do pracy, pod warunkiem że lubi się przebywać w swoim własnym towarzystwie. Takie też zadanie ma budynek pełnić, specjalna komisja z Keretem jako przewodniczącym ma ustalić, komu przypadnie w udziale pobyt w warszawskim domu, w ramach programu rezydencyjnego. Reflektujecie? ;)
aktualizacja 27.02.: Dom Kereta bierze udział w prestiżowym konkursie Archtizer A+. Dom Kereta został zakwalifikowany do grona finalistów w sekcji specjalnej poświęconej projektom, które oprócz wartości architektonicznej mają również aspekt społeczny – Architekture +Living Small donosi warszawska gazeta.pl. Głosowanie poprzez tę stronę trwa do 6 marca.